Forum www.sufizm.fora.pl Strona Główna www.sufizm.fora.pl
Sufizm - nauka, kultura, mistyka i duchowość wschodu - Suficki Port Duchowy
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pukając do Bram Serca - Nieznany Sufi z Torunia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.sufizm.fora.pl Strona Główna -> LITERATURA SUFICKA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ahmad
Moderator



Dołączył: 29 Sie 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:37, 15 Wrz 2016    Temat postu: Pukając do Bram Serca - Nieznany Sufi z Torunia

PUKAJĄC DO BRAM SERC

Napisane przez "Nieznany Sufi" z Torunia


Pukając do Bram naszych Serc,
Czekamy na otwarcie,
Może Pukamy nie z tej Strony,
Może Pukamy za cicho,
Może Pukamy za wcześnie,
Ale czekamy na Otwarcie Naszych Serc.
Czekamy z Utęsknieniem i Nadziejami
Powtarzając:" Wznoś Nas Panie Ponad Różnice i Spory które nas dzielą"
Może to jest Klucz


Odsłoń Panie spod Naszych oczy i serc
Tę chmurę ignorancji,
Pozwól Nam popatrzeć czystymi sercami
Poza Bramy i Granice obłudy.
Pozwól Nam dotknąć czystości duszy,
Pozwól Nam spojrzeć po przez nasze serca,
Pozwól Nam przekroczyć nurt zwątpienia i tchórzostwa,
Pozwól Nam Stanąć i Popatrzeć
Sercem w Serce


Daj nam Panie choć przez chwile
Poczuć twoje Piękno i Miłość,
Pozwól Nam nie czuć Samotności we Wszechświecie Kosmosu
Pozwól Nam Panie, aby nasze Serca i Dusze
Nie czuły się osamotnione wśród Tłumów


Tak ciężko się rozstać,
Tak ciężko już nigdy się nie zobaczyć,
Tak ciężko już nigdy nie porozmawiać,
Lecz ta Więź dalej istnieje,
Ta nić duchowa biegnąca, z jednej strony świata do drugiej,
Ciągle trwa,
I nigdy nie Pęknie.


Jedna chwila i wszystko wybaczone,
Jedna sekunda i wszystko rozpuszczone,
To co było,
Co jest,
I co będzie.
Nie ma rozpaczy,
Nie ma żalu,
Nie ma smutku,
Moje Serce promieniuje Radością.


Na Zaplutej ulicy śnieg,
Wszystko snuje się znudzone,
Bez nadziei, Bez ratunku.
Wszystko się kończy, to co najlepsze,
Żeby mogło się zacząć jeszcze lepsze,
Nie wiadomo kiedy,
Może dziś,
Może jutro,
Może za rok,
Ale czekam, na pewno nadejdzie


Moje Serce i Dusza,
Tęsknią za światłem,
Tęsknią za tymi godzinami,
Za tym dniem, w którym od tylu lat,
Dotykaliśmy Ducha,
Oddychaliśmy Światłem Przewodnictwa.


Podążając w głąb naszych Serc i Dusz,
Słyszymy Głos Murszida,
Który rozbrzmiewa jak dzwon,
przenikając nasze wnętrze
dając nam Otuchę i Nadzieję,
aby trwać w Pięknie i Harmonii i Miłości


Czarny Smok oplutł moją duszę,
Oplutł Moje Serce i Zmysły,
Jak tu zrzucić tę ohydę,
Jak tu znaleźć wyjście z tego labiryntu,
Gdzie szukać pocieszenia i ratunku,
Jak odnaleźć w sobie Siłę i Energię,
Aby stać się Wolnym


Tyle można zrobić,
Tyle rzeczy dokonać,
Gdzie znaleźć Siłę,
Gdzie znaleźć motywacje,
Wszystko gdzieś ukryte,
Jak sięgnąć do Dna,
Jak wyjść z Kręgu Niemocy,
Jak wydostać się z dna nudy i zwątpienia,
Jak Wyjść i zacząć Sięgać Po Światło Swego Serca


Lodowaty Sopel Oplata Nasze Serca,
Jak drut kolczasty rani nasze dusze i ciała.
Czekamy i patrzymy z utęsknieniem, aż Światło swym ciepłem i energią
Rozpuści bezduszny i złośliwy sopel w złoty Pył,
Który, zniknie w Oceanie Miłości ,
Na Zawsze.


Pusta butelka stoi przede mną,
Już teraz nie czuje,
Już teraz nie widzę,
już teraz nie cierpię,
Już teraz nic nie chcę,
To tylko chwila, gdy stłumie siebie,
To minie i znów od nowa
Wszystko się zacznie.


Ognisty Anioł stanął mi na drodze,
Mieczem inspiracji przebił moje serce,
zaczęłam czuć
zaczęłam kochać
zaczęłam cierpieć
Życie stało się jaśniejsze
Już teraz to wiem.


Ta sama pieśń płynie przez stulecia,
Radośnie dając natchnienie,
Inspirując do tworzenia.
Może teraz uda mi się Ją wysłuchać, choć do końca,
I nie przerwać ją w połowie.


Pusto wokół mnie,
Pustka w domu,
Pustka w sercu,
Pustka w duszy.
Komu mogę opowiedzieć o bólu życia,
Z kim podzielić się miłością,
Moja rozpacz została w pustej butelce.


Promień Słońca dotknął mojej duszy,
Moje serce budzi się ze snu,
Tyle jeszcze szczebli w tej drabinie do pokonania,
Tyle pięter do zdobycia,
Ale wiem że to skończę,
I zacznę już teraz.


Złota nić przemknęła obok mnie,
Mignęła jak meteor na niebie,
Błysnęła jak nadzieja, na którą czekam,
Wtedy i teraz


Krzyk ciemności budzi mnie w nocy,
nie mogę spać,
nie mogę oddychać,
nie mogę żyć,
Moje serce krzyczy,
Moja dusza woła,
Jak nie skończyć wcześniej,
Tak jak poprzednio,
Jak wytrzymać w tym świecie
Pełnym ignorancji i zamętu.


Wciąż to samo,
Wciąż powtarzam ten sam koniec,
Jak wydostać się z labiryntu zdarzeń,
które ciągle się zdarzają,
na okrągło
i ten mroczny koniec,
który sama wciąż powtarzam


Jestem tu i nie tu
Jakże ciężko nie być tam,
Gdzie aniołowie prześcigają się na chmurach.
Kiedy znów będę Tam,
Bo tu pustka i samotność,
Mimo tłumów wokół mnie,
Wciąż ta nicość i opuszczenie.


Trucizna wlewa się do mojego wnętrza,
Jak woda z gór wpływa do oceanów.
Nie mogę się zatrzymać ,
Nie mogę przerwać tego ciągu,
Jak tu już nigdy nie sięgnąć po Nią,
Jak wytrzymać ze sobą i nie zakończyć przed czasem.


Tykający zegar odmierza czas,
Ile jeszcze godzin,
Ile minut mi zostało,
Żeby zdążyć, i dokończyć,
To co zaczęłam.


Złocisty deszcz spada z chmur,
Obmywa moją duszę,
Obmywa moje serce.
Po nim znów zbłądzę i zatracę siebie,
I znów stanę się spragniona
Czystości chwili,
Na deszczu z chmur.


Kolorowy motyl zbudził się ze snu,
Rozprostował swe skrzydła w ciapki.
Jeszcze noce chłodne
I poranki zimne,
A on już do życia gotów,
I do lotów dal,
Do wolności ku nieznanym.


Roztańczony Anioł spogląda z nad płota,
Patrzy na liście, które wirują jak iskierki w ognisku.
Tylko On wie jak piękny jest taniec w przestworzach.


Płomienne Słowa
Przemykają przez mój umysł,
Mkną jak meteor spadający na ziemię,
Jak jastrząb szybujący na niebie.
Muszę się spieszyć,
By złapać je wlocie i szybko spisać,
By znów nie umknęły w kosmosie


Promienie słońca przebudziły moją duszę,
Złociste promyki dotknęły mojego serca,
Jakiś wróbel zaćwierkał mi do ucha.
Budzi się wszystko, budzę się ja.
Sama powstanę
Sama zrozumiem
Sama dotre do gwiazd
Sama dotknę wszechświata
Nikogo oprócz mnie.


Tak trudno to zrozumieć
Tak trudno wszystko objąć,
Że tak nagle,
Tak niespodziewanie,
Urwało się to życie,
Z którym tak krótko się widziałam.


Niedokończone rozmowy,
Niedokończone spacery,
Niedokończone pożegnanie,
Tyle jeszcze zostało rzeczy do zrobienia,
I nagle prysnęło jak bańka mydlana.
Ale znów się spotkamy,
I dokończymy to co niedokończone.


Dusza krzyczy,
Serce krzyczy,
Czemu jest tak, a nie inaczej
Gdzie spotkać drugą duszę, drugie serce,
Które później w jedno się wtopią,
Jeden umysł
Jedno serce
Jedna dusza.


Ta dusza wciąż obok mnie,
Kroczy ze mną przez życie,
Mimo że od dawna już jej nie ma ze mną
Ale wciąż się rozumiemy i słyszymy
Ta więź ciągle trwa.


Coraz większa inspiracja płonie w moim sercu,
Czekam aż wybuchnie ,
Jak wulkan budzący się ze snu,
Budzę się powoli i stopniowo,
Z dnia na dzień
Z godziny na godzinę,
Ale wiem że mój czas nadchodzi.


Promyk słońca puka do okna,
Przez szparę szuka drogi,
By dotrzeć do miejsca, gdzie
Noc jeszcze i sny rządzą duszą i sercem.
Więc sen już ucieka, bo słońce swym blaskiem duszę sprowadza spowrotem
Do ciała.


Ciągle upadam i wstaje,
Wyrywam się z dna, by znaleźć
Się na szczycie,
Żeby za chwilę spaść w otchłań nicości,
Gdzie nie ma wyjścia,
I tylko ten Ciąg wokół którego krążę
Bezlitosna moc trzyma mnie w swych szponach
Lecz ufam Sercu, które znajdzie drogowskaz
Ku światłu.


Zamglona przestworza,
Zamglone zmysły,
Mgła zakrywa świat cały,
Nie widać słońca, nie widać księżyca,
I tylko te gwiazdy na niebie roztańczone i roześmiane
Wirują i tańczą w wszechświecie.


Ognisty Anioł z sześcioma skrzydłami
Idzie za mną,
Swym mieczem wskazuje ścieżkę,
Z której co chwila zbaczam,
By zatracić siebie i zgubić czas,
Więc wkraczam na nią, i z bólem idę dalej,
Aby odzyskać choć mały okruch,
Tego co straciłam.


Kłos zboża pochyla się ku ziemi,
Jak ciężko dźwigać To,
Ten krzyż z cierpieniem,
Jak ciężko trwać samemu,
Bez pomocy, bez nadziei.
Może dalej będzie lżej,
Kiedy znów zacznie się od nowa,
Dźwigać ten krzyż.


Kolorowa tęcza otoczyła mnie,
Jak cudownie widzieć ją,
Jak cudownie czuć to światło,
Kiedy swym ciepłem otula mnie, moje
serce, moją duszę.
Może uda mi się wytrwać w niej,
I nie szukać innej.


Fioletowy płomień tańczy w ognisku,
Jego ogniste języki strzelają do gwiazd.
Malutkie iskierki rozwiewane przez wiatr,
Płyną raz tu raz tam,
Aż w końcu zgaśnie ich życie i znikną na zawsze.


Napięte struny skrzypiec czekają,
Aż skrzypek swym smyczkiem dotknie
Strun, by nutki niczym gejzer zalały świat muzyką
Która ogarnie wszystkie serca i umysły.


Moja Siostra duchowa (Dla A. J.)
Z tego samego światła wypływamy,
Z tej samej mgły przychodzimy.
I z tych samych światów nasze dusze się złączyły
w więź braterską,
która trwa do końca światów.


Ta myśl jak ptak,
Który szybuje wyżej i wyżej,
Bez ograniczeń, bez barier
I granic,
Nie ma przystanków
Tylko nurt który płynie i płynie,
W górę do gwiazd.


Rozumiemy się bez słów (Dla KPN)
Rozumiemy się bez gestów,
Nasze dusze są siostrami,
Nasze serca braćmi
Idziemy po tej samej stronie lustra,
Przekazując sobie światło.


Tak trudno zrozumieć te myśli,
Które wypływają bez końca,
Otworzyła się dusza i wypluwa bez końca,
Te myśli nietrwałe i potargane.


Chmury płyną po niebie
Wiatr goni je co chwila
Nie ma spoczynku
Nie ma postoju
Trzeba się spieszyć,
Żeby zdążyć przed końcem
I dokonać to co przeznaczone
I nie zostawiać na potem.


Jestem na skraju przepaści,
Przede mną nic nie ma
I za mną nic nie ma.
Jeden krok i stanie się koniec
Kto natchnie mnie do skoku w następny etap,
Kto poda mi świetliste koło pomocy.
Nikogo przy mnie
Nikogo obok mnie
Tylko te gwiazdy na niebie,
Które wskazują drogę.


Uzdrów moje myśli i uczucia,
Abym mogła promieniować miłością,
Która pochłonie wszystkich wokół.
Uzdrów moje spojrzenie,
Abym mogła widzieć miłość i piękno świata.
Uzdrów moje słowa,
Abym mogła inspirować i dawać natchnienie innym do działania,
I nie pozwól aby moja pokora uleciała ze mnie na zawsze..


Spraw Panie, aby nasze dusze stały się czyste,
Spraw Panie, aby nasze serca stały się światłością,
Spraw Panie, aby nasz umysł promieniował zrozumieniem i miłością.
Ochroń Nas przed zachłannością, ignorancją i tchórzostwem.
Wyzwól w nas iskierkę wrażliwości i zrozumienia świata,
Aby wszystko co nas otacza było w nas,
Serca w sercach,
Umysły w umysłach.


Przyszłam tu na chwilę,
Żeby dotknąć słońca,
I zaraz potem wrócić na ziemię,
Żeby znowu zmagać się z życiem
w mglisty i deszczowy dzień.
I znów wezmę parasol do ręki żeby iść dalej,
I za chwilę znowu stanę przed słońcem żeby go dotknąć.


Pierzasta chmurka porwała mnie
Płyniemy coraz to szybciej,
Staje się wolna, staje się eteryczna
Razem zdobywamy coraz to nowe szczyty,
Już nie widać niczego, a my wzbijamy się coraz to wyżej
Do gwiazd i dalej,
Aż staniemy się mgłą, która spłynie na ziemię.


Łzy spływają do serca,
Serce we łzach tonie,
Nikt dla nikogo nie ma czasu,
A ja tu obok staje przed drzewem
z pętlą na szyi,
i już za chwilę stanie się koniec.
I znów zobaczę swoje okruchy jak wiszą bez ducha,
Który już wolny jest wyżej i wyżej,
Aż dotrze to tęczy i stanie się światłem,
By wrócić na ziemię jako promień słoneczny.


Splecione serca, splecione dłonie.
Razem do końca, i w dzień i w noc.
Przemienieni w światło mkniemy przez siebie.
I nie ma już granic, nie ma przystanków.
Tylko my i nasze pulsujące w rytm kosmosu serca.
Nic nas nie dzieli, a wszystko jednoczy.


Drzewo upadło na ziemię,
Leży martwe, bez czucia,
Zawalił się świat,
Słońce rozpadło się na pół.
A jeszcze wczoraj życie w Nim płynęło,
Jakaś ważka przemknęła obok,
Jakiś motyl dotknął go w locie.
I nagle koniec,
Zawalił się świat.


Rozpacz ściska za gardło,
Jaka tu teraz trwać dalej.
Co począć ze sobą,
Kiedy tak nic się nie udaje,
Kiedy chciałoby się dotknąć gwiazd,
Poczuć ciepło słonecznych promieni.
Lecz tak ciężko tego dokonać
I wyrwać się odrętwienia.


Mój gniew rozsadza mi umysł,
Oczy płoną z nienawiści,
Pięść zaciska się mocniej,
A serce przestaje kochać.
Chce coś powiedzieć, lecz nie mogę.
Jak to spalić w sobie.
A to boli coraz bardziej,
Ta miłość nieodwzajemniona.


Jestem jak rozwiewany listek na wietrze.
Wiatr bezlitośnie miota mną po świecie.
Wciąż pukam w te same drzwi,
I wciąż ta sama cisza,
Aż dzwony się rozdzwonią ,
I ktoś mnie usłyszy.


Mój Demon czai się pod drzwiami,
Już za chwile mnie dopadnie,
I znów będę krzyczeć,
I znów będę cierpieć.
Już czuje że nadchodzi,
Jak cyklon, który niszczy wszystko.
I znów ogarnie mnie czarna rozpacz,
Z której nie ma wyjścia.




Po przez chmury,
Po przez wiatr,
I przez Słońce.
Uzdrów nasze serca, umysły i dusze,
Abyśmy mogli patrzeć na swoje serca z miłością,
Abyśmy mogli słuchać siebie z godnością,
I abyśmy mogli myśleć o sobie z miłością
Teraz i zawsze.


Ogromny Jaszczur patrzy na mnie z góry,
Próbuje wyrwać mi serce i dusze,
Próbuje przeniknąć mnie,
Chce zniszczyć i zjeść moje nadzieje,
Jego oczy płoną ogniem nienawiści
Jego serce zamienione w głaz
Niby otwiera, ale zamyka
Niby świeci, ale to cień,
Oby nie zgasił Słońca nade mną i nad innymi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.sufizm.fora.pl Strona Główna -> LITERATURA SUFICKA Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin