Autor Wiadomo¶æ
Ofiel Chishty
PostWys³any: Nie 21:40, 30 Sty 2022    Temat postu:

Z tymi wszystkimi wspomnianymi z³ymi behawiorami, z³ymi nawykami, szkodliwymi wyskokami, sk³onno¶ciami autodestrukcyjnymi rozsiewanymi wokó³ siebie, na³ogami, z³ymi i szkodliwymi cechami charakteru i wadami osobowo¶ci to siê trzeba rozprawiæ, je¶li siê chce wêdrowaæ ¦cie¿k± Rozwoju Duchowego opart± na metodach sufickich. Suficka psychoterapia i przemiana duchowa osobowo¶ci jest absolutnie konieczna. Sporo wysi³ku wymaga praca nad sob±, nad oczyszczeniem, wysublimowaniem i przekszta³ceniem ucznia surowego (per.: cham, chamosz) w istotê duchow± przypominaj±c± Sufi...
Ahmad
PostWys³any: Nie 19:18, 28 Kwi 2013    Temat postu:

To specjalnie chyba dla takich co s± sami dla siebie uci±¿liwi i obdarzaj± uci±¿liwo¶ci± wszystkich, tak¿e nauczycieli czy mistrzów do których siê udaj±, bynajmniej nie po to, ¿eby zmniejszyæ swoj± uci±¿liwo¶æ, ale ¿eby j± powiêkszyæ i obdarzyæ ni± innych...
chishtiyya
PostWys³any: Nie 21:12, 29 Sie 2010    Temat postu: Organizacja Zakonu Sufickiego

ORGANIZACJA - HAZRAT INAYAT KHAN

K³opotom i trudno¶ciom w mojej organizacji nie by³o koñca. Spotka³em wielu ludzi chêtnych do pój¶cia za Orêdziem, którzy nie chcieli nale¿eæ do organizacji, za¶ przez ca³e me ¿ycie mu sia³em bezustannie odpowiadaæ na te kwestiê ka¿demu przybyszowi, nastawionemu zwykle negatywnie do idei organizacji. Spraw± normaln± jest, ¿e ludzie, którzy zostaliby przyci±gniêci do moich idei niekoniecznie maj± byæ przyci±gniêci do organizac ji. Poza tym, wiele organizacji upada, wiele organizacji przy nios³o swym cz³onkom kompromitacje, wiele z nich wspó³zawodniczy ze sob± ignoruj±c idee, dla której organizacja jako taka istnie je. To prawda, ¿e w koñcu idea ta ulega zagubieniu i organizacja staje siê podobna cia³u pozbawionemu duszy. Lecz skutkiem takie go stanu rzeczy jest to, ¿e napatrzywszy siê na trupy, wielu lu dzi zaczyna siê obawiaæ ¿ywych cia³, my¶l±c sobie, ¿e one rów nie¿ mog± byæ widmem ¶mierci.

Musia³em mówiæ tym ludziom, ¿e organizacja jest niczym okrêt zbudowany dla pewnego celu, po to by przewie¼æ ludzi i ³adunek z jednego portu do drugiego. Gdyby w ogóle nie by³o czego¶ takiego jak organizacja, wtedy domy nie mog³yby istnieæ, nie istnia³yby si³y obrony pañstwa, krótko mówi±c we wszystkich dziedzinach ¿y cia organizacje potrzebne s± po to, by uczyniæ wszystkie sprawy ³atwiejszymi, a ¿ycie wygodniejszym. Wielu, którzy ustosunkowuj± siê nieprzychylnie i potêpiaj± organizacjê jako tak±, gotowych jest wyzyskaæ korzy¶ci jakie wynikaj± z jej istnienia. Kiedy mó wi±: "Organizacja nic nas nie obchodzi", to brzmi to jak: "Lubiê je¶æ, ale kuchnia mnie nie interesuje."

Dawniej liczni pomy¶leli, ¿e mog± mnie tolerowaæ Jako szefa organizacji, ale nikogo poza tym, nikogo innego oprócz mnie. Przypomina³o to akceptacje g³owy i odrzucenie reszty cia³a, tych czê¶ci, które nie mog± zostaæ od³±czone jedna od drugiej tak d³ugo, jak d³ugo ¿ycie ³±czy je obie ze sob±. Musia³em wyja¶niæ im, ¿e nie mogê rozdzieliæ siê na wiele czê¶ci, a nawet gdybym by³ w stanie tego dokonaæ, to mimo to ka¿da z moich czê¶ci musi ró¿niæ siê od innych, tak wiec lekcj± jakiej musia³em nauczyæ tych ludzi by³a lekcja tolerancji. Wielu stwierdzi³o, ¿e mog± mnie tolerowaæ, lecz musia³em im wyt³umaczyæ, ¿e to nie wystar czy, ¿e musz± tolerowaæ równie¿ innych ludzi, którzy maj± do wy konania w organizacji j±kaæ pracê. Natura ludzka zawsze okazuje siê byæ jakby dziecinna, szczególnie w przypadku dzia³ania orga nizacji, która niekoniecznie jest duchowa. Funkcjonowanie orga nizacji dostarcza ludziom ¶wiatowej (materialnej) podniety, a kiedy ju¿ siê ona pojawi³a, wtedy duchowy idea³, dla którego is tnieje organizacja, zostaje zapomniany.

Je¶li chodzi o prace administracyjne, to nie by³o widaæ koñca k³opotom i trudno¶ciom wywo³ywanym przez niektórych z moich po mocników, którzy, z tej czy innej przyczyny, pracowali dla Spra wy (Przyczyny) nie zwracaj±c uwagi na mój punkt widzenia ani na mój pogl±d na ¿ycie. Bardzo czêsto na skutek braku cierpliwo¶ci porzucali sw± pracê i czynili pewne sprawy przykrymi, co mo¿na zaobserwowaæ we wszelkiego typu kompetencjach i przejawach aktywno¶ci. Zauwa¿y³em jednak, ¿e bez organizacji niemo¿liw± rze cz± by³oby wykonywanie pracy i podo³anie jej, szczególnie na Za­chodzie. Na pocz±tku stara³em siê dzia³aæ w oparciu o takie same zasady jak na Wschodzie, ale nie odnios³em powodzenia. Sporo lu dzi zainteresowa³o siê ide±, zainteresowa³o siê Orêdziem, wiê kszo¶æ z przyci±gniêtych do niego, ale wobec braku organizacji, nie by³o nic, by utrzymaæ tych ludzi razem. Tak wiêc doznawszy rozczarowania wielu ludzi odpad³o i rozproszy³o siê. Nie mo¿na zebraæ kwiatów nie maj±c koszyka, tak± te¿ rolê dla idei pe³ni organizacja. Dla mnie, urodzonego ze sk³onno¶ci± do trzymania siê z daleka od wszelkiego rodzaju doczesnych dzia³alno¶ci, i który z ka¿dym dniem coraz bardziej zaczyna³ traciæ kontakt ze wszelkimi ziemskimi sprawami, posiadanie organizacji by co¶ zdzia³aæ, kontrolowaæ i przeprowadziæ (wykonywaæ), stanowi³o wielk± próbê i ka¿de zak³ócenie i przeszkoda w jej prowadzeniu czyni³o moje po³o¿enie bardzo trudnym, a mojego ducha zaniepoko­jonym (zak³óconym). Gdyby nie chodzi³o o Sprawê, wart± ka¿dej ofiary w ¿yciu, to nawet przez moment nie zawraca³bym sobie g³o wy organizacj±.

Wielk± trudno¶æ sprawia³o mi równie¿ znalezienie odpowiednich pracowników (dzia³aczy), zdolnych odpowiednio sprostaæ wymogom Sprawy. Wydawa³o siê, ¿e niektórym dobrym ludziom brakowa³o za­pa³u by i¶æ naprzód oraz byæ zwolennikiem i orêdownikiem Sprawy, natomiast ci, którzy posiadali w³a¶nie te cechy, wykazywali brak taktu, delikatno¶ci, wyczucia i szerokiego punktu widzenia, brak tego bezgranicznego i wszechobejmuj±cego ducha bêd±cego kluczem do sukcesu ka¿dego rodzaju.

Niektórzy nie mieli do¶æ zaufania do samych siebie, niektórzy w niewystarczaj±cym stopniu znosili trudno¶ci, które pojawia³y siê w efekcie naturalnego biegu spraw, inni z kolei z powodu swych silnych upodobañ i uprzedzeñ nie zgadzali siê i nie ¿yli dobrze ze wspó³bli¼nimi pracownikami (dzia³aczami). U niektó rych, byæ mo¿e bez ich wiedzy, pozostawa³o ziarno nacjonalizmu lub iskra religijnej zajad³o¶ci i fanatyzmu (bigoterii). W ser cach innych z kolei dawa³ siê wyczuæ cieñ uprzedzenia rasowego, za¶ u niektórych swoistego rodzaju my¶li i przekonania. Niektó rzy murid, od których oczekiwa³em pomocy i wsparcia dla Sprawy, powiedzieli: "Moi ludzie nie s± jeszcze gotowi na twe Orêdzie", które to s³owa zinterpretowa³em w ten sposób, ¿e oni sami nie byli jeszcze gotowi by dzia³aæ dla Orêdzia, dla Pos³ania przez naczonego ca³emu ¶wiatu. Niektórzy, na moj± pro¶bê o to, by dzia³ali dla Sprawy, odrzekli: "Murszid, Ty sam stanowisz dla siebie najlepsz± propagandê", co nie schlebia³o mi, acz pokaza³o tylko, ¿e ludzie ci woleliby raczej ¿ebym to ja pracowa³, ni¿ mieliby k³opotaæ siebie samych.

Byli tacy, co przyszli do mnie z ¿yczliwo¶ci±, dobr± wol± i wielkim pragnieniem pomocy, lecz z w³asnymi pomys³ami i planem dzia³ania. Chcieli, ¿ebym natychmiast zmieni³ ca³± organizacje, odbieraj±c ró¿ne prace, które zosta³y powierzone muridom, którzy dobrowolnie oddali siê do dyspozycji z po¶wiecenia i oddania dla Sprawy. Chcieli zmieniæ, zgodnie ze swym planem, wszystko co stworzy³em po latach pracy i do¶wiadczenia. Zrobi³o to na mnie wra¿enie sytuacji, w której pod nowy ¶wie¿o zbudowany dom pod chodzi jaki¶ cz³owiek, spogl±da na budowle i oferuje sw± pomoc przy Jej wykoñczeniu, pod warunkiem Jednak, ¿e najpierw zostan± rozkopane ca³e fundamenty. To nie koniec, cz³owiekowi, który sam jeden pracowa³ przy stawianiu fundamentów budowli i tym, którzy przybyli do pomocy, kiedy nie by³o nikogo innego, kto by pomóg³, tym ludziom trzeba teraz kazaæ wynosiæ siê stamt±d, kiedy ju¿ wiêkszo¶æ fundamentów jest ukoñczona, poniewa¿ kto¶ inny, bar dziej zdolny, pragnie pomóc i byæ obecny przy stawianiu budynku. Mimo najszczerszych chêci, mój zmys³ analizy motywacji i uzasad nieñ nie mo¿e w takim postêpowaniu doszukaæ siê sprawiedliwo¶ci. Czêsto, kiedy te kwestie, podnoszono w mojej obecno¶ci wprawia³o mnie to w os³upienie. Brakowa³o mi s³ów by przedyskutowaæ tê sprawê. Kiedy przepa¶æ miedzy dwiema ideami jest zbyt wielka, wtedy trudno jest siê dogadaæ, tote¿ ku memu wielkiemu zawodowi musia³em odrzuciæ ofertê pomocy tego typu ludzi.

Z mej strony nieustanna sumienno¶æ i skrupulatno¶æ w braniu pod uwagê uczuæ ka¿dego cz³owieka, za¶ ze strony niektórych z moich wspó³pracowników lekcewa¿enie tej zasady, doprowadza³o mnie czasami do takiego stanu wra¿liwo¶ci jak gdyby darto mi pa sy z serca.

Niektórzy z pracowników pojawiali siê u mnie obiecuj±c mi z niesamowit± ochot± i wielkim entuzjazmem pomoc nie dlatego, ¿e chcieli pomóc Ruchowi Sufi, tylko dlatego, ¿e chcieli w ogóle co¶ zrobiæ. Je¶li nie Ruch Sufi, to wybraliby jeszcze co¶ inne go, czym mogliby siê zaj±æ. Czasem przyjmowa³em ich pomoc, acz kolwiek nie czêsto. Nigdy nie okaza³o siê to byæ zadowalaj±cym rozwi±zaniem, a to z tej przyczyny, ¿e nie ich po¶wiecenie i od danie Ruchowi Sufi by³o elementem, który pobudza³ ich do dzia³a nia, ale ich w³asny niecierpliwy, niesforny duch, nie mog±cy siê uspokoiæ. Ludzie tacy pragnêli przez ca³y czas co¶ robiæ.

Wielu pragnê³o odnie¶æ jak±¶ korzy¶æ dziêki naukom Sufi oraz dziêki mej pomocy na ¶cie¿ce, nie byli jednak gotowi po¶wiêciæ w imiê idei tego, co uwa¿aj± za sw± najlepsz± zasadê, mianowicie nie przy³±czanie siê do niczego, poniewa¿ obawiali siê, ¿e w ten sposób staliby siê ograniczeni. Nie wiedzieli jednak, ¿e ograni czyli siebie samych sw± w³asn± zasad± - poprzez niezdolno¶æ do przy³±czenia siê, ograniczyli siebie, poniewa¿ nie byli wolni. To pokaza³o niesprawiedliwo¶æ ludzkiej natury, nawet w przypadku ludzi poszukuj±cych Prawdy, najcenniejszej rzeczy, jakiej mo¿na by w ogóle poszukiwaæ. Nawet w dociekaniu Prawdy nie s± gotowi po¶wieciæ swej ma³ej zasady.

Niektórzy nie chcieli przypinaæ sobie etykietki z nazw± okre¶lonej organizacji i odmówili przy³±czenia siê do Zakonu pomimo prawdziwego i g³êbokiego zainteresowania t± spraw±. Jed nak prawdziwym powodem ich odmowy jest zawsze to, ¿e nie s± jeszcze wolni od pewnego rodzaju etykietki, któr± sami sobie nakleili, której s± nie¶wiadomi. Albowiem kiedy dusza jest ju¿ wolna, to posiada równie¿ wolno¶æ do przy³±czenia siê do czego kolwiek, do czego przy³±czyæ siê ma ochotê, nic jej nie wi±¿e. Albowiem wolna dusza pokazuje otwarcie na wszystkie rzeczy i sprawy. Niektórzy pracownicy narzekali na trudno¶ci i k³opoty w dzia³aniu i wyci±gali przede mn±, jako nowo¶ci, co¶ co zawsze by³o mi wiadome, co zawsze zna³em, a rozwi±zania owych problemów mo¿na by poszukaæ w nich samych, nic innego nie da³o by odpowie dzi na postawiony problem. Byli te¿ tacy, co mówili: "Ludzie wygaduj± ró¿ne rzeczy przeciwko Murszidowi, albo przeciwko pracownikom (dzia³aczom), albo przeciwko sposobowi realizacji zadañ, albo przeciwko nauce Sufi". Odkrywa³em, ¿e pracownik nie by³ jeszcze w takim przypadku wystarczaj±co rozbudzony do znale zienia odpowiedzi na okre¶lone pytania, by³ natomiast dotkniêty i przejêty tym, co mu powiedziano i pragn±³ jedynie dodatkowej si³y do wzmocnienia wierzenia przeciwko s³owom jakie pad³y. Niektóre krytycznie nastawione dusze mówi³y wszystko, co wysz³o z ich umys³u jako co¶ powiedzianego przez kogo¶ innego i tym sposobem doznawa³y ulgi daj±c upust pewnym my¶lom. Moi przeciw nicy zawsze wykorzystywali s³abo¶æ wiary muridów, chwiejno¶æ i s³abo¶æ umys³u dzia³aczy, a próbowali czyniæ w ten sposób albo przez okazywanie zrozumienia i sympatii dla pracy lub konkretnej osoby i, z sympatii, mówi±c: "Jaka wielka szkoda, ¿e zosta³o to tak niedobrze zrobione", albo poprzez nastraszenie ich czyni±c bhau (w jêz. wschodu: siaæ terror, panikê, zastraszaæ) której¶ z moich osób albo jakiej¶ pracy stwierdzeniem: "Jest to dzia³anie polityczne, mo¿e kryæ siê za tym pewne niebezpieczeñstwo" lub te¿ twierdz±c, ¿e jakie¶ dzia³anie jest antyreligijne, albo mó wi±c co¶ jeszcze innego, by splamiæ i oczerniæ moje ¿ycie. Ci, którzy nie mogli opieraæ siê wystarczaj±co d³ugo ulegali takim wp³ywom i nagle pozostawiali mnie i moj± pracê. Ludzie próbuj±cy wytworzyæ niezgodê w¶ród muridów i dzia³aczy odkrywali, ¿e osi±gniêcie celu nie jest trudne (nawet gdy w grê wchodzili naj bardziej oddani z murid), i udawa³o im siê to. Udawa³o im siê wp³ywaæ na najbardziej oddanych dzia³aczy i muridów apeluj±c do nich, siêgaj±c do ich religijnej, narodowej albo rasowej dumy. Interesowa³o mnie obserwowanie jak takie dzia³anie wytwarza³o natychmiast w umy¶le muridów przeszkodê, tak ¿e nawet o tym nie wiedzieli.

W sposób nieunikniony zosta³em rzucony w wir tej samej bitwy, której wielu innych ludzi wygl±da z wielkim po¿±daniem. Niektórym ludziom wydaje siê, ¿e nie ma to znaczenia czy s± przeciwko Murszidowi, je¶li tylko pracuj± dla Przyczyny. Zapomnieli oni jednak, ¿e Murszid jest pierwsz± Przyczyn±.

Niektórzy przyszli do mnie ze s³owami: "Podobaj± mi siê twoje pomys³y i idee, ale nie ich religijna postaæ." Inni stwierdzili: "Chcia³bym inicjacji, ale ¿eby oby³o siê bez dyscypliny." Pada³y i inne g³osy:

- "To wszystko musi byæ bezosobowe, nie wolno pozwoliæ by po jawi³o siê co¶ zwi±zanego z konkretn± osob± (osobowego)."
"Uduchowiona osobowo¶æ jest jedyn± rzecz± daj±c± mi ¶wia dectwo Prawdy jak± niesiesz. Zakon jednak¿e mniej mnie obcho dzi."
-"Idea braterstwa bardzo mnie poci±ga, ale nie wierzê w ¿a den mistycyzm."
-"Mistycyzm nawet mnie interesuje, ale wcale nie obchodzi mnie czê¶æ religijna tego wszystkiego."
-"To najpiêkniejsza rzecz jak± kiedykolwiek zdarzy³o mi siê us³yszeæ, zastanawiam siê jednak czy jest ona chrze¶cijañska?"
- "To jest idea wschodnia, obca umys³owi Zachodu."
-"Nie powiem, ¿eby by³o to co¶ obcego nam, ludziom Zachodu. Znamy nasz± religiê. Co mieliby¶my ochotê poznaæ, to po prostu co¶ ze Wschodu."
-"Owszem, mogê siê przy³±czyæ, o ile tylko dowiem siê, ¿e wierzysz w doktrynê karmy i reinkarnacji, stanowi±ce podstawê mojej wiedzy."
Niektórzy pytali te¿, czy uczenie siê i poznawanie m±dro¶ci jakiej naucza Sufizm odbierze im wiarê w ich w³asn± religiê. Zas tanówmy siê, czy wiara, co¶ co nale¿y do konkretnego cz³owieka i tylko do niego, rzecz, której nikt na ¶wiecie nie jest w stanie poruszyæ, mog³aby zostaæ naruszona ¶wiat³em wiedzy. A nawet gdy by jakim¶ cudem ¶wiat³o wiedzy naruszy³o wiarê ludzi, to tylko jeszcze bardziej rozja¶ni³oby j± i o¿ywi³o!

Gdyby postaraæ siê udzieliæ odpowiedzi na pytanie: czego lu dzie pragn±, a czego sobie nie ¿ycz± je¶li chodzi o dogmat, for mê, kap³añstwo i wyznanie (wiarê), to podsumowawszy to wszystko razem oka¿e siê, ze otrzymaliby¶my w wyniku po prostu zero.

Ten fakt z pewno¶ci± wywo³ywa³ wiêksze lub mniejsze trudno¶ci dodane do problemów i tak ju¿ obecnych w mojej pracy. Uwa¿a³em to jednak za naturaln± kolej rzeczy i stara³em siê nie zwracaæ na te sprawy uwagi, za wyj±tkiem sytuacji, kiedy trafi³ mi siê dzia³acz, który przejawia³ sk³onno¶æ do prowadzenia Ruchu na smyczy, tak ¿eby organizacja nie wysuwa³a siê za bardzo do przo du, i by³ wdziêczny kiedy dano mu tê szansê. Cz³owiek ten powag± swego urzêdu powstrzymywa³ Ruch przed rozkwitem. Sytuacja taka mia³a miejsce nie jeden raz, pokazuj±c nie tylko tyranie ludz kiej natury, lecz równie¿ absurdalno¶æ próby kroczenia duchow± ¶cie¿k±, a mimo to karmienia tego typu egoizmu tkwi±cego w ludz kiej duszy niczym cierñ. Mój ¿al nad nimi by³ wiêkszy od rozpa czy nad moimi w³asnymi sprawami. Zetkn±³em siê w Ruchu z lud¼mi, którzy poszerzali, rozci±gali swój "towarzyski" wp³yw w¶ród war to¶ciowych i powa¿nych muridów, by wywrzeæ na mnie wra¿enie, ¿e to oni trzymaj± razem cz³onków Ruchu, oraz ¿e, je¶li siê z nimi nie zgodzê, sprawi± ¿e nie bêd± siê zgadzali ze mn± wszyscy, którzy pozostaj± w zasiêgu ich wp³ywu. K³opoty jakie sprawiali mi przyjaciele i pomocnicy by³y czasem ciê¿sze do zniesienia ni¿ trudno¶ci stwarzane przez moich przeciwników.

W³a¶nie praca organizacji uzmys³owi³a mi istnienie pewnej strony ludzkiej natury, której nie spodziewa³em siê napotkaæ w duchowych sprawach. Nie podobna wyraziæ s³owami mojego zdumie nia, kiedy odkrywa³em/ ze niektórzy z dzia³aczy zostaliby moimi przyjació³mi, gdybym poszed³ za ich rad± albo, w przeciw nym razie, bêd± postêpowali jak moi przeciwnicy. Przypomina to powiedzenie: "Bêdziemy albo twoimi przyjació³mi, albo wrogami, ¿adnego kompromisu." Wprowadza³o mnie to w przykry nastrój, jed nak¿e ¿al by³o mi tych ludzi z powodu ich zatracenia siê w bezo wocnych wysi³kach, ¿a³owa³em ich bardziej ni¿ siebie samego.

Wielu ludzi, nie tylko obcych, ale równie¿ przyjació³ miuridów i dzia³aczy, powiedzia³o mi, ¿e obawiaj± siê i¿ Ruch Sufi móg³by siê z czasem staæ jakim¶ wyznaniem. Niektórzy z nich z tej w³a¶nie przyczyny nie przejawiali chêci do wspierania tej Sprawy. Ca³kowicie rozumiem ich punkt widzenia, postrzegam go tak jasno i wyra¼nie jak oni sami, lecz mimo to nie w±tpiê, ¿e wiara utrzymuj±ca Orêdzie w ¶wie¿o¶ci, jak nowe, dzia³a niczym serce wprawiaj±ce krew w ruch po ca³ym organizmie, jakim jest ¶wiat. Jednak¿e wyznania, które utraci³y swój magnetyzm, kiedy dobieg³a koñca ich misja na tym ¶wiecie, ¿yj± na nim jak martwe komórki krwi w ciele. Cz³owiek widz±cy to we w³a¶ciwy sposób nie potrzebuje porównywaæ serca z martwymi komórkami krwi. Poza tym, ta sytuacja przypomina mówienie Bogu Stwórcy: "Nie buduj materialnego, ziemskiego cia³a dla duszy, która jest boska. Cia³o to bêdzie zapalczywe i porywcze, uczyni cz³owieka materialist±, przywi±zanym do spraw i rzeczy ziemskich, sprawi, ¿e cz³owiek zb³±dzi, ¿e zapomni o Bogu, nak³oni go do rozlewu krwi. Te w³a¶nie cia³a bêd± toczy³y boje, k³ótnie i przelewa³y morze krwi na ¶wiecie, dopuszcz± siê równie¿ wszelkiego rodzaju grze chów. Tak wiele jest niekorzy¶ci p³yn±cych ze stworzenia cia³ ludzkich." Stwórca da³by jedn± odpowied¼: "Widzisz ujemne stro ny, ja za¶ widzê korzy¶æ jaka za tym wszystkim siê kryje. Nie wiesz ty, który krytykujesz. To ja wiem, to jest moja sprawa."

Czasem u muridów, szczególnie w¶ród dzia³aczy, którzy zdolni s± do g³êbszego zainteresowania siê sprawami organizacji, poja wia siê tendencja do my¶lenia, ¿e Murszid pochodzi ze Wschodu i dlatego nie nawyk³ do zachodniego sposobu dzia³ania organizacji. Wraz z tym pojawia siê sk³onno¶æ do brania tego za dobre uspra wiedliwienie dla swego niezadowolenia, skarg i rozgoryczenia, które spowodowa³y wiêcej k³opotów i zamieszania ni¿ to jest pot rzebne w organizacji, która nie jest przecie¿ organizacj± ani o charakterze ekonomicznym, ani politycznym.

Wszêdzie gdzie tylko siê znalaz³em zaobserwowa³em jedn± rzecz, która za ka¿dym razem wprawia³a mnie w rozbawienie. Moi przyjaciele, tak ze Wschodu jak i Zachodu przemawiali do mnie jak do dziecka w kwestiach zwi±zanych z moj± prac±. Mimo tego, ¿e wiedzieli i¿ dzia³a³em ju¿ i mam jakie¶ do¶wiadczenie, zawsze mog³em od nich us³yszeæ nastêpuj±ce teksty: "Charakter naszych ludzi ró¿ni siê od charakteru innych." Brzmi to jak stwierdze nie, ¿e: "Niebo nad naszym krajem ca³kowicie ró¿ni siê od nieba nad reszt± ¶wiata. Tu ¶wieci nasze w³asne s³once i mamy równie¿ jedyny w swym rodzaju ksiê¿yc." Nauczy³em siê jednak z tego jak to ka¿dy, bêd±c ¶wiadomym przynale¿no¶ci do swej w³asnej, okre¶ lonej, szczególnej czê¶ci ludzko¶ci, ignoruje wspóln±, powszech n± zasadê ludzkiej natury, zasadê pracuj±c± wszêdzie w ten sam sposób, pod wieloma i ró¿nymi postaciami.

Zawsze mia³em do rozwi±zania problem dotycz±cy finansów. Nadal zreszt± pozosta³ on nierozwi±zany. Gdybym zajmowa³ siê re ligi± wywo³uj±c± w pewnej wierze dumê z faktu jej ekspansji, al bo gdybym kierowa³ Ruchem patriotycznym, który sprawia, ¿e jaka¶ rasa lub naród interesuje siê poparciem takiego ruchu, to nieby³obyby koñca zewsz±d przychodz±cej pomocy. Mia³em jednak do czy nienia z ruchem, który ani nie le¿y w interesie jakiej¶ szcze gólnej wiary, ani nie zapewnia ¿adnemu wybranemu narodowi sukce su, szczê¶cia, powodzenia oraz zas³ug i zaszczytu, ale le¿y w interesie ca³ej ludzko¶ci, przeto oczywist± spraw± jest, ¿e ¿ad na okre¶lona czê¶æ ludzko¶ci nie przejawi³a specjalnego zainte resowania Ruchem, chocia¿ wielu ludzi podziwia jego cel. Z tego w³a¶nie wzglêdu Ruch zawsze cierpia³ pod wzglêdem finansowym. Tak przywyk³em do tego stanu rzeczy, ¿e wydaje mi siê, ¿e jest to stan naturalny, ¿e tak po prostu ma byæ. Lecz nic na ¶wiecie nie zniechêci³oby mnie. Gdyby nawet na prowadzenie pracy nie by³o ani grosza, gdyby nie towarzyszy³a mi, nie popiera³a i nie pomaga³a mi ani jedna dusza, pracowa³bym do ostatniego tchu. Bowiem ca³a moja moc i si³a pochodzi ze ¬ród³a, z Którego pocho dzi Orêdzie (Pos³anie) przeznaczone mi przekazywaæ. St±d jedyna moja satysfakcja p³ynie z wype³niania swego zadania najlepiej jak potrafiê i nie ma znaczenia w jakich okoliczno¶ciach i wa runkach przyjdzie mi dzia³aæ.

(T³umaczy³: Sufi Ahmad Chishty - Toruñ 1988)

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group